Jak się okazuje ostatni atak na bazy danych rządu amerykańskiego pozwolił na przejęcie danych 21,5 mln osób. Skradzione informacje związane były z osobami aplikującymi do pracy, kontrahentami oraz ponad milionem parterów. Wśród skradzionych danych personalnych znalazły się również informacje o pracownikach federalnych datowanych na piętnaście lat wstecz.
Wykradzione zostały m.in. raporty z rozmów o pracę przeprowadzanych przez pracowników OPM oraz numery ubezpieczenia społecznego. Hakerzy uzyskali dostęp do informacji o życiu osobistym ludzi, którzy przechodzili weryfikację, historii finansowej a także o ich zdrowiu psychicznym. Wykradziono też informacje o związkach czy znajomych z zagranicy pracowników wojska, Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA) i osób na ważnych stanowiskach w Departamencie Stanu. Włamywacze przejęli też bazę z odciskami palców 1,1 mln ludzi.
Początkowo sądzono, że wyciek jest pięć razy mniejszy.
Atak nastąpił w kwietniu. O jego zlecenie została oskarżona strona chińska. Jednakże rząd Chin nie przyznał się do tego.
Przedstawiciele OPM (Federalnego Urzędu Zarządzania Kadrami USA) zapewniają, że w tej chwili nie mają informacji o wykorzystywaniu przez kogokolwiek skradzionych danych.
Katherine Archuleta, dotychczasowa szefowa OPM (Office of Personnel Management), zrezygnowała z posady w piątek, kiedy sprawa wyszła na jaw.